Protesty rolników. Podolak: To uciążliwe, niezrozumiałe. My mamy wojnę

Dodano:
Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Źródło: Wikimedia Commons
Żyjemy w sytuacji, w której dochodzi do jakichś niezrozumiałych blokad i protestów na naszej zachodniej granicy – mówi Mychajło Podolak.

Prezydent Wołodymyr Zełenski zaapelował do premiera Donalda Tuska o spotkanie na granicy. To reakcja na trwające protesty polskich rolników. "Znajdujemy się w szczególnych warunkach. Prezydent Ukrainy bardzo dużo czasu poświęca na klasyczną komunikację z liderami europejskich państw. Mimo to już od pół roku żyjemy w sytuacji, w której dochodzi do jakichś niezrozumiałych blokad i protestów na naszej zachodniej granicy. To uciążliwe dla nas, bo mamy wojnę. Liczymy więc na jakieś szybsze decyzje naszych partnerów w tej sprawie" – wyjaśnia doradca Zełenskiego, Mychajło Podolak.

W rozmowie z "Rzeczpospolitą" stwierdza, że dialog Kijowa z Warszawą się toczy. "Rozmowy były częściowo skuteczne. Bo udało się rozwiązać problem, jeżeli chodzi o protesty polskiej branży transportowej. Widzimy też ogólną tendencję w Unii Europejskiej, niestety. Decyzje Komisji Europejskiej są negowane przez poszczególne grupy społeczne, w tym również rolników, nie tylko polskich. Protesty trwają nie tylko w Polsce, ale też m.in. w Niemczech. To konflikt Warszawy z Brukselą" – mówi Podolak.

Podolak: Nie pasuje nam to

Doradca prezydenta Ukrainy podkreśla, że Kijów dobrze wie, że przeciw czemu protestują rolnicy. "I też rozumiemy, że blokując granicę z Ukrainą jest większa szansa na przyciągnięcie uwagi do protestu. Ale nam to nie pasuje, nie chcemy być zakładnikami tej sytuacji. Proszę bardzo, protestujcie, ale nie trzeba blokować granicy" – podkreśla Mychajło Podolak.

"Nie mamy nic przeciwko protestom rolników, ale priorytetem dla nas jest transport ładunków wojskowych i humanitarnych. Bo mamy obecnie bardzo intensywną wojnę. Taki otwarty dialog na granicy jest więc bardzo ważny, z udziałem polskiego i ukraińskiego rządu. Ale konieczna jest też obecność tam przedstawicieli Komisji Europejskiej. Bo to ogólnoeuropejski spór o charakterze gospodarczym. Chodzi o konkurencję na rynku europejskim. Nie mamy sporu z Warszawą. Darzymy bardzo dużą sympatią naszych polskich partnerów. Powiedzmy sobie szczersze, że bez pomocy Polski na początku wojny mielibyśmy problemy nie do pokonania" – zaznacza ukraiński polityk.

Podolak twierdzi, że Ukraina czerpie środki na obronę przed Rosją także z eksportu rolnego i dlatego polscy gospodarze nie powinni go blokować: "To konkurencja. Żyjemy w świecie wolnorynkowym. Rozumiem, że polscy rolnicy bronią swojego interesu i interesu swoich rodzin. To kwestia właściwej dyskusji. Ale trzeba rozumieć, skąd bierzemy pieniądze na prowadzenie tej wojny. Utrzymujemy naszą armię wyłącznie ze środków z ukraińskiego budżetu. Musimy przeprowadzić mobilizację i potrzebujemy dodatkowo kilkaset miliardów hrywien. I musimy gdzieś te pieniądze znaleźć".

Źródło: rp.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...